![]() |
Szwecja.net/+Info/Moja Szwecja/Lagom 00092 | ||
|
Andrzej Niewinny Dobrowolski Głucha harmonia rozbrzmiewa w GeteborguSłoneczny majowy dzień. Ponad zabytkowe kamienice starego miasta wznosi się potężna, smukła bryła Vasa kyrka. Żwirowany plac przed kościołem służy za parking. Kamienne schody, ciężkie drzwi, za nimi wysoka nawa z ołtarzem głównym. Rzędy pierwszych ław wypełnione słuchaczami, na schodach prezbiterium chór, niżej fortepian. Kiedy wchodzę, brzmią akurat dźwięki znanej pieśni Stanisława Moniuszki:
W chłodnym, nie tylko temperaturą mierząc, klimacie protestanckiego kościoła wesołe, skoczne rytmy, frywolne nieco słowa i rozbawione dziewczęce głosy. Czy na pewno wszystko jest, jak ma być? Widocznie tak, skoro jest. „Z moim nazwiskiem nie mogłem zostać nikim innym”, mówi pianista, wykładowca, dyrygent i aranżer maestro Wojciech, którego dwaj bracia oraz syn też są oczywiście muzykami. Brat Aleksander, obecnie wykładowca w szkole muzycznej w Norwegii śpiewał w grupie wokalnej Novi Singers, Jerzy jest oddanym sztuce melomanem, zaś syn Marcin Dominik, pianista, dyrygent, kompozytor i antropolog kultury, absolwent warszawskiej Akademii Muzycznej współpracujący obecnie z Operą i Baletem w Monte Carlo, kontynuuje swoje wcześniej zaplanowane solowe koncerty fortepianowie m.in. w Paryżu, Palmie, Sztokholmie, w Getebotgu i w Polsce. Warto przy tym zaznaczyć, że pierwsza część jego pracy naukowej pt. Obecność polskiej kultury muzycznej w Geteborgu na przykładzie Konserthuset przyjęta została ostatnio do zbiorów Biblioteki Królewskiej w Sztokholmie. Piętnaście lat temu Akademia Baletowa w Geteborgu ogłosiła konkurs na pianistę, w wyniku którego jednym z zaproszonych do współpracy został mój rozmówca. Stanął wówczas przed problemem wyboru dalszej drogi życiowej: Pozostać w Polsce na stanowisku szefa muzycznego warszawskiego Teatru Rozmaitości i dalej tworzyć spektakle w stylu wcześniej przez siebie skomponowanych musicali jak na przykład Alicja w krainie czarów lub Panna Tutli Putli, czy też oddać się tworzeniu muzyki filmowej, dopisując kolejne pozycje do zrealizowanych już projektów w filmach Życie Kamila Kuranta oraz Królewskie Sny. Zaryzykował, jest. Akademia Baletowa zyskała nie tylko doskonałego konsultanta w przedmiocie problemów muzycznych piosenki musicalowej, ale i aranżera oraz pianistę, tutejsza Polonia zaś... No właśnie, i tu dochodzimy do pytania, na które szukam odpowiedzi w rozmowie z maestrem w kawiarnianym hallu Akademii. - Od kiedy istnieje chór i co spowodowało, że akurat Panu przypadło w udziale akustyczne przywództwo grupie dwudziestu pięknych dziewcząt? Kreujących urokliwe dźwięki, z koncertu na koncert coraz bardziej profesjonalnych, radosnych i rozśpiewanych? - O bezpośredniej przyczynie, czyli konkursie na pianistę do Akademii Baletowej już Panu mówiłem. Niechcąco udało mi się go wygrać, a potem reszta potoczyła się jakby sama z siebie. Fakt osiedlenia się w Geteborgu nie oznacza jednak zerwania więzów z moim warszawskim środowiskiem. Nadal utrzymuję z nim stały kontakt, biorąc udział w artystycznych projektach, spotkaniach muzycznych i warsztatach, choć z natury rzeczy już nie tak systematycznie jak dawniej. Być może dla „wyrównania strat” ze zwiększoną siłą odczułem w sobie potrzebę artystycznego wyrazu jako pedagog, znajdując w tym satysfakcję i możliwość realizacji kolejnego etapu przygody ze sztuką. Intuicja podpowiadała mi, że wśród Geteborskiej Polonii muszą istnieć miłośnicy wspólnego śpiewania, co okazało się przewidywaniem trafnym i sześć lat temu - przy wsparciu ówczesnego prezesa Klubu Katolickiego, pana Bernarda Korniaka oraz rektora Misji Katolickiej ks. Kazimierza Pawlaka - powstał Chorus Polonicus Gothoburgensis. Najpierw jako chór mieszany, później jednak, z powodu braku odpowiedniej ilości barw męskich, ograniczony do głosów żeńskich. Z czasem okazało się wszak, że do chóralnego śpiewu, prócz twórczej atmosfery i muzycznego ładu niezbędna jest również harmonia towarzyska, której w środowisku zrzeszonych katolików nie było jakby w nadmiarze. Trzeba było podziękować za gościnę i ... stawić czoła bezdomności. Na szczęście jedna z członkiń chóru, Ewa Sidor, zaproponowała na próby lokal w siedzibie swojej firmy, gdzie znaleźliśmy nie tylko ciepłą, domową atmosferę ale i odpowiednie warunki do pracy. W ten sposób chór stał się jednostką samodzielną i niezależną. Odnoszę jednak wrażenie, iż dowiedliśmy słuszności naszych racji, o czym świadczą choćby szczere niewątpliwie zaproszenia na występy do Katolickiego Klubu przez jego obecnego prezesa, pana Wiesława Purwina. - Gdzie najczęściej odbywają się koncerty i w jaki sposób chór zdobywał propozycje swych pierwszych występów? - Zrozumiałe, że mimo wytężonej pracy, pełnego oddania i zaangażowania całego zespołu nowopowstałemu chórowi potrzebne jest zaufanie środowiska artystycznego. Na szczęście w Geteborgu działa wielu znakomitych polskich muzyków, których nazwiska pojawiają się w programach operowych, filharmonicznych i estradowych. Stanowią oni, można powiedzieć, bazę referencyjną, na której się opieramy. Co się zaś tyczy koncertów w znaczących wielce dla popularyzacji muzyki kościołach w Tynnered, Haga, Vasa czy w Domkyrka, korzystaliśmy ze szczęśliwego zbiegu okoliczności, iż miewał w nich solowe koncerty fortepianowe mój syn, Marcin Dominik, tworząc tym odpowiedni klimat współpracy. By nie wspomnieć, iż z dużym powodzeniem zechciał towarzyszyć nam w kilku koncertach. - Czy chór ma na celu propagowanie polskiej sztuki głównie wśród Szwedów, czy też staracie się Państwo spełniać także integracyjną rolę wśród środowisk polonijnych? - Zajmując się sztuką, która ponoć „nie zna granic”, trudno byłoby ograniczać zasięg naszego działania do Polonii. Idealne byłoby łączenie obu środowisk, co zresztą czynimy, inicjując na przykład wraz z Domem Polskim trzecie już spotkania muzyczne dzieci rodzin polsko-szwedzkich. Wszystko z myślą, by poprzez łagodzącą obyczaje muzykę nie zapominać o słowach Platona, który twierdził, że „potęga Dobra chroni się w naturze Piękna.” - Życząc dalszych sukcesów w propagowaniu obu tych wartości, dziękuję bardzo za rozmowę Andrzej Niewinny Dobrowolski
|
![]() |
|
Wojciech GłuchW 1972 ukończył studia w Akademii Muzycznej w Warszawie na wydziale pedagogiki muzycznej i dyrygentury chóralnej. Pełnił funkcję kierownika muzycznego Teatru „STS” i warszawskiego Teatru Rozmaitości. Jako pedagog, dyrygent i kompozytor współpracował z wieloma instytucjami artystycznymi w Polsce i za granicą (teatry, Radio, TV, Studia Opracowań Filmów, Szkoły muzyczne i teatralne). Równoczesne zainteresowania kompozycją muzyki filmowej i teatralnej zaowocowały wieloma prezentacjami i nagrodami. Ważniejsze kompozycje to m.in. spektakle muzyczne i musicale: Lizystrata, Poza Rzeczywistością, Czupurek, Alicja w krainie czarów, Panna Tutli Putli, Kariera Alfa Omegi, Sny pod Fumarolą (Karnawał), Okno mistrza świata oraz muzykę filmową - Gazda z Diabelnej, Życie Kamila Kuranta, Królewskie Sny, Spokojne Lata oraz autorskie programy telewizyjne - Ta chwila na teatr, Pan Profesor i wiele kompozycji w telewizyjnych programach poetyckich. Z kompozycji koncertowych wspomnieć można Glorię na chór i orkiestrę, Formation na orkiestrę kameralną, Multiple 98 i Multition 99 na pięć trąbek, miniatury fortepianowe, pieśni oraz muzykę baletową - Syntax na dwa fortepiany - prapremiera w 2002 roku w Balettakademien w Geteborgu w modernistycznym układzie choreograficznym Adrii Ferrali. Od 1990 roku jako pedagog, aranżer i pianista współpracuje z Departamentem Baletu i Teatru przy Folkuniversitet w Geteborgu. Uczestniczy w artystycznym życiu polonijnym, tworząc np. zespół Chorus Polonicus Gothoburgensis.
|
|
||
|
|
||
|
|
||
|